A wcale nie jestem pewien, że ten konflikt w Syrii to rzeczywiście rozgrywa się o surowce. Ta wojna toczy się od kilku ładnych lat i pies z kulawą nogą się nim nie interesował. Teraz pewnie też by tak było, gdyby nie nieudolność Obamy w prowadzeniu polityki zagranicznej. Nakreślił kiedyś tzw. czerwoną linię (użycie broni chemicznej przeciw cywilom), której przekroczenie oznaczać miało interwencje USA. Gdyby nie to dzisiaj nie byłoby dyskusji - oprócz USA wszyscy już umyli ręce. Obama też chętnie by tak postąpił ale nie może bo Ameryka straci twarz - w końcu słowo się rzekło. Wydaje mi się oczywiste, że do wojny dojdzie.
Co ciekawe reżim Assada był raczej cichym sprzymierzeńcem USA podczas wojny w Iraku. To że trzymał bojowników islamskich (potomków tych którzy zniszczyli WTC) z dala od władzy i składów broni chemicznej też raczej USA nie powinno martwić.
Pytanie jest więc takie: dlaczego reżim wygrywający ostatnio wojnę miałby teraz wywoływać wilka z lasu? Może jednak to nie Assad użył broni chemicznej? Może to prowokacja? Może ktoś inny ma interes w tym aby uwikłać USA w wojnę?